Prezes airBaltic widzi w airbusie A321XLR idealny samolot do obsługi rejsów transatlantyckich z krajów nadbałtyckich. W Paryżu, w rozmowie z Rynkiem Lotniczym, stwierdza, że na razie go nie kupuje, ale do 2023 r. jest jeszcze trochę czasu do namysłu, bo teraz skupia się na A220-300.
Z prezesem airBaltic rozmawialiśmy podczas wizyty w airbusie A220 łotewskiego przewoźnika wystawionym na Paris Air Show. - Brakowało takiego samolotu w branży, dlatego uruchomienie nowego A321XLR było bardzo interesującym wydarzeniem, ponieważ może to być wyczekiwany krok do uruchomienia lotów dalekiego zasięgu z krajów bałtyckich. Z naszej perspektywy stawia nasz hub w Rydze w zupełnie innym położeniu, ponieważ ten samolot może polecieć z Rygi lub innych stolic bałtyckich np. do miast w USA. Oczywiście na razie nie jesteśmy nim zainteresowani tylko widzimy jego potencjał. Do 2023 r. jest jeszcze sporo czasu i nic niewykluczamy, ale na razie nie ma żadnych planów w airBaltic żeby pozyskać A321XLR - powiedział nam Gauss.
Jednak prezes jest przekonany, że pojawią się bezpośrednie loty długodystansowe z bałtyckich stolic, bo jest to obszar zamieszkały przez ponad 6 mln ludzi i dziś nie ma tam żadnych tras dalekodystansowych. Twierdzi, że jest to naturalny obrót sprawy, ale na razie nie zmienia strategii airBaltic.
- Odkąd tutaj jestem mamy kilka scenariuszy lotów dalekodystansowych, ale na razie tylko przyglądamy się temu rynkowi, bo jest to mimo wszystko bardzo duże wyzwanie nie tylko logistycznie, ale też kosztowo. Obecnie z naszych trzech krajów nadbałtyckich nikt nie oferuje lotów dalekodystansowych, ale nie ma u nas ciśnienia, że musimy to robić my. Może też ktoś inny wejść na ten rynek. Na pewno to zmieni A321XLR, ale dopiero od 2023 r. Mamy każdego roku przygotowane nowe kalkulacje i pokazujemy naszym udziałowcom, że jest taka możliwość, jednak jest to bardzo droga opcja, a póki co chcemy się skupiać na tym co wychodzi nam bardzo dobrze - przekonuje Martin Gauss.
Warto dodać, że miesiąc temu Airbus ogłosił, że samoloty z rodziny A220 będą posiadać zwiększoną maksymalną masę do startu (MTOW) oraz zasięg. Maksymalna masa startowa samolotu A220 (MTOW) wzrośnie dokładnie o 2268 kg (2,3 t). Nowy MTOW zwiększy także maksymalny zasięg do 6204 km (3350 nm) dla A220-300 oraz 6300 km (3400 nm) dla A220-100, czyli około 833 km (450 nm) więcej niż obecnie. To daje kolejne możliwości rozwoju siatki połączeń A220, który od 2023 r. będzie jedynym samolotem we flocie przewoźnika.
- Airbus przedstawił nam prezentację z miejscami docelowymi jakie będą teraz znajdować się w zasięgu samolotu lecącego z Rygi. Widzimy tam miasta takie jak Addis Ababa, Delhi, czy niektórzy z chińskich miast, których nie widzieliśmy wcześniej, ponieważ było poza naszym zasięgiem operacyjnym. Teraz znajdują się one w zasięgu naszych maszyn, więc im się bliżej przyjrzymy - dodał Gauss.
W tym roku linia skupia się na wycofaniu wszystkich B737, a w późniejszych latach także Q400 i przejściu na jednolitą flotę. To bardzo duże wyzwania, ale Martin Gauss je uwielbia, tak samo jak samoloty A220.
- Airbus A220-300 to samolot naszej przyszłości, dlatego dzięki wycofaniu boeingów 737 będziemy mieli najmłodszą flotę samolotów odrzutowych w Europie. Samolot A220 przekroczył oczekiwania firmy. Poza komfortem i wydajnością operacyjną, to oszczędność paliwa jest znacząca i osiągnęła aż 23 proc. Warto zauważyć, że A220 zapewnia bardzo wysokie wskaźniki wykorzystania. Nasze A220 latają w sezonie letnim aż do 18 godzin blokowych dziennie - dodał Gauss.
Łotewski przewoźnik w ciągu całego 2018 r. przewiózł 4 135 711 pasażerów, to o 18 proc. więcej niż w roku 2017 i rekord w historii przewoźnika. Obecnie flota przewoźnika składa się z 39 samolotów: 19 airbusów A220-300, 12 bombardierów Q400, sześciu B737-300 oraz dwóch B737-500.